Horka Dolls. Niezwykła magia lalek
Z Klaudią Gaugier rozmawia Magdalena Janczura
Mają potargane włosy, spod których nierzadko wystają spiczaste rogi. Blada skóra została pokryta bliznami i szwami. Ich szaleńczy uśmiech budzi lęk, a błyszczące ogromne oczy hipnotyzują. Z jednej strony przerażają, z drugiej budzą zachwyt niczym bohaterowie mrocznej baśni, której autorem mógłby być połączony geniusz Tima Burtona i Zdzisława Beksińskiego. „Horka Dolls” to lalki artystyczne, znane dziś na całym świecie. Ich autorką jest Klaudia Gaugier, lalkarka i absolwentka wrocławskiej ASP.
Magdalena Janczura: Twoje lalki są przeznaczone dla dzieci?
Klaudia Gaugier: Tak naprawdę nie wiek lecz pewna specyficzna, wyjątkowa wrażliwość definiuje grono odbiorców „horek”. Dlatego nie wyznaczam rygorystycznej granicy, choć odwołując się do pierwotnych lalkowych korzeni, zdecydowanie nie tworzę z myślą o dzieciach.
Lalki znane są od przeszło 30 tysięcy lat. Zanim jednak trafiły do dziecięcych rąk jako zabawki, służyły dorosłym do celów rytualnych i magicznych. Były przedmiotami kultu, amuletami, fetyszami, narzędziami służącymi do osiągania konkretnych celów. Chroniły, uzdrawiały, ale także mogły stać się przyczyną nieszczęść i chorób. Za ich pomocą ludzie łączyli się z duchami przodków i bogami, dokonywali magicznych obrzędów mogących wspomóc codzienne życie lub pognębić wrogów.
Jakie są zatem Twoje lalki?
Są osobliwymi przedmiotami z duszą, surrealistycznymi bytami obdarzonymi równocześnie pierwiastkiem realizmu, jak i fikcji, przez co wywołującymi skrajne emocje, od zachwytu po strach. Pewnego rodzaju homunkulusami lub golemami, gdzie w bezwładnej materii zaklęta jest pozorna, ludzka cząstka życia.
Ile trwają prace nad jedną lalką?
To długotrwały i pochłaniający bez reszty proces. Czasem wystarczy 6 tygodni, innym razem potrzebuję trzech lub czterech miesięcy. Zawsze pracuję nad kilkoma lalkami naraz, żeby swobodnie wybierać procesy twórcze i rodzaj emocji potrzebnych do tworzenia konkretnej lalki. Są też lalkowe indywidua, które od kilku lat nie chcą się dokończyć i twarze czekające w szufladkach na olśnienie.
Jak wygląda ich tworzenie? Z czego się je robi? Jak wyglądają poszczególne etapy?
Według indiańskiej legendy o powstaniu człowieka i ras ludzkich, Wielki Duch wylepił figurki z gliny i wypalił je w piecu. Dlatego glina ma swoją magię, a proces przemiany „błota” w twardą ceramikę to najbardziej udana, boska transmutacja. Skoro Stwórca wybrał glinę do stworzenia na swój obraz i podobieństwo koronnego dzieła, jakim był człowiek i był z efektów zadowolony, to wydaje się oczywistym wybór tego tworzywa na materiał, z którego można tworzyć lalki na podobieństwo człowieka.
Lubię zmagać się z bryłką gliny, której właściwości ciągle uczą pokory, a jednocześnie dają ogromne możliwości kreacji. Wydobyta z wnętrza ziemi, formowana dotykiem dłoni, pozwala uzewnętrznić siebie i uczestniczyć w „boskim” misterium, w którym czar ognia utrwala zamysł, dodając przedmiotowi wiarygodności istnienia. Właśnie tego brakuje lalkom celulozowym, winylowym czy z syntetycznych mas żywicznych, które wyglądają, jakby były „bez życia”.
Najchętniej pracuję w porcelanie, glinie porcelanowo-szamotowej i porcelicie. Wybór konkretnej masy pozwala zaplanować fakturę elementu, a wysokość temperatury spieku jego wytrzymałość i kolor. Najpierw rzeźbię twarz, jedyną i niepowtarzalną, która determinuje całą postać. Pozostałe elementy są jej wypadkową – ręce, nogi, czasem rogi, kopytka i bardzo istotne serce.
Lalka klaruje się w akcie tworzenia. Niczego nie zakładam z góry, raczej odkrywam czego lalkowy byt oczekuje. Wszystkie etapy pracy nad lalką służą jednak nie tylko wykreowaniu spójnego plastycznego wizerunku ale także stworzeniu jej tożsamości i osobowości.
Na wypalone elementy nakładam polichromię i maluję oczy – kryjące warstwy farby, potem laserunkowe, w jedno-, dwudniowych odstępach, żeby uzyskać głębię i szklistość prawdziwego oka.
Starannie dobieram tkaniny z których szyję korpus, uda, ramiona i ubranie – płótno lniane, mocne i zgrzebne, wyszukany jedwab naturalny, zmieniający kolor w zależności od kąta padania światła, plusz, aksamit, wełnę.
Wnętrze tekstylnego ciała wypełniam sprężystym włóknem poliestrowym, doskonale trzymającym kształt. Pasmo po paśmie przyszywam włosy. Nie używam włosów naturalnych, żeby nie przekazać lalce energii w nich zamkniętej ale syntetycznych, doskonale imitujących prawdziwe.
Twarz, przedramiona i nogi przyszywam do korpusu mocnymi, bawełnianymi nićmi. Na guziku zawieszam serce. W przeciwieństwie do innych lalkarzy nie zależy mi na ukryciu szwów i gładkim licu. Wprost przeciwnie, przeszycia stanowią mocny element kreacji i znak rozpoznawalny „horek”, a twarz znaczona jest ubytkami, nacięciami, ceramicznymi „bliznami”. Lalka, podobnie, jak człowiek, który jest zlepkiem wartości wyniesionych z domu, własnych przekonań, doświadczeń życiowych, psychicznych i fizycznych śladów odciśniętych przez innych ludzi, składa się z elementów, z części.
Widoczne szwy to także mocny komunikat, że jest stworzona ręką człowieka, a przez to niedoskonała, pozbawiona boskiego tchnienia, jak twór Wiktora Frankensteina z powieści Mary Shelley, rozważającej kwestię dylematu moralnego równania się człowieka z Bogiem-Stwórcą.
Co jest najtrudniejsze?
„Lalka” to dawne słowiańskie określenie źrenicy, w której odbija się postać człowieka, czyli jak wierzono, jego dusza.
Dlatego cechą charakterystyczną słowiańskich lalek (podobnie w wielu kulturach świata) był brak twarzy. Lalki nie miały oczu, a więc tożsamości, przez co nie mogły spełnić własnych życzeń tylko swojego twórcy lub właściciela. W niektórych regionach wierzono także, że lalka nie mogła mieć twarzy, aby nie wchłonąć duszy osoby, która ją wykonała.
W „horkach” oczy są najistotniejsze. To właśnie w nich zaklęty jest pierwiastek pozornego życia, a ich namalowanie jest jednym z najbardziej czasochłonnych ale także najistotniejszych momentów, nadających wyjątkowy charakter lalce i decydujących o osobowości lalki. Świadomie oddaję skrawek swojej duszy.
Pamiętasz Twoją najdroższą lalkę?
Najdroższą sercu – tak. O pieniądzach nie lubię rozmawiać.
A tę najtrudniejszą?
Wszystkie są trudne. Tworzenie ich to ciągłe zmaganie się z materią i ideą. Odpowiednia faktura, włókno, gramatura, kolor, emocje, uczucia. Kiedy się zatracam w ich kreowaniu potrafię wyciąć dziurę w jedwabnej sukience wiszącej w szafie albo wypisać się na chwilę z rzeczywistości.
Są na okładkach płyt muzycznych, zdobią rozkładówki gazet. Gdzie jeszcze pojawiły się Twoje lalki?
Na 5 kontynentach, w teatrze, galeriach ale przede wszystkim w sercach i kolekcjach bardzo wyjątkowych osób.
Jak wygląda Twój dom? Wyobrażam go sobie w ten sposób, że na podłodze leżą nogi, ręce, głowy?
Leżą ale w kilkunastu, z ponad dwustu, szufladkach w mojej pracowni. Na podłodze, w trakcie intensywnej pracy, można za to znaleźć rzędy pudeł z materiałami, stosy skrawków tkanin, metry ciągnących się nici uczepionych do nogawek, drapieżne kawałki stalowego drutu, poliestrowe kuleczki, przetaczające się z kąta w kąt niczym biegacze stepowe na amerykańskich westernach, opakowania po pełnoziarnistych batonikach, podtrzymujących życie biologiczne lalkarki, rozsypane koraliki, plamy rozlanej farby. Lalki wiszą na ścianach, stoją na półkach, siedzą zamknięte w szklanych kloszach i patrzą z politowaniem na ten twórczy bałagan.
Co czujesz tworząc lalki?
Motorem napędowym jest kusząca wizja stworzenia przedmiotu wyjątkowego i ekscytująca możliwość wizualnej transformacji materii, polegająca na zmianie prostego, bezkształtnego tworzywa jakim jest glina, w obiekt posiadający wielką moc. Do tego, kiedy lalka zaczyna patrzeć, tworzenie staje się „alchemicznym” procesem, w którym przedmiot nabiera cech podmiotowości wykraczającej poza ramy martwej rzeczy, a to budzi podniecenie i ciekawość.
Dajesz lalkom uśmiech czy tylko te mniej pozytywne emocje?
Jedno i drugie. „Horki” mają jednak to do siebie, że śmieją się przez łzy i płaczą do środka. Nie nadaję prostych, łatwo czytelnych emocji. Wolę, żeby lalki były niejednoznaczne i pozwalały każdemu odbiorcy zobaczyć w sobie coś innego.
Masz lalkę, która przypomina Ciebie?
Zrobiłam ponad 130 lalek i wszystkie mnie przypominają. Mam dość skomplikowaną osobowość…
Kto zamawia u Ciebie lalki? To są indywidualni klienci? Instytucje?
Przede wszystkim indywidualni klienci. Kolekcjonerzy lalek lub osoby, które potrafią w sposób podobny do mojego odczytać emocje i ożywić je swoim spojrzeniem. Zarówno ich tworzenie, jak i nabycie lalki przez kolekcjonera jest procesem bardzo intymnym. Kto ma „Horkę” ten na zawsze ma horskie serce.
Proszę powiedz, chętnie przytulasz swoje lalki?
Nie przytulam. Czule całuję na pożegnanie.